Rywalki z klasą

Rywalki z klasą

Historia dwóch niezwykłych kobiet Elizabeth Arden i Helena Rubinstein, które stworzyły największe kosmetyczne konsorcja pierwszej połowy XX wieku. Wówczas finansowe giganty, dziś na marginesie branży. Dlaczego tak się stało?

 

Sukces to nie tylko sprawne inwestowanie środków, ale także zarządzanie kapitałem ludzkim. “Barwy wojenne” – książka Lindy Woodhead o dwóch największych osobowościach w branży kosmetycznej, które budowały swoje imperia przez zgoła 50 lat pracując w pocie czoła, terroryzując swoich najbliższych współpracowników swoim perfekcjonizmem i bezwzględnym dążeniem do obranego celu. Elizabeth Arden i Helena Rubinstein jako jedne z pierwszych kobiet osiągnęły w branży kosmetycznej to, o czym mężczyźni mogli tylko marzyć,

Dzięki intuicji i genialnemu wręcz wyczuciu potrzeb rodzącego się rynku kosmetycznego zyskały sławę, splendor i ogromny majątek budując imperia kosmetyczne o zasięgu globalnym, co nie udało się ich męskim poprzednikom. Swoimi nowatorskimi kosmetykami i sposobami ich promowania przetarły szlaki w marketingu kosmetyki kolorowej, wykreowały setki szminek, pudrów, kremów, a przede wszystkim nową ideologię „bycia piękną dzięki make-up’owi”, co w ówczesnych purytańskich realiach początku XX wieku uchodziło jedynie aktorkom. Żadna z nich nie skończyła marketingu, kosmetologii, zarządzania czy ekonomii, obie miały wrodzony wizjonerski zmysł inwestowania w odpowiednim czasie i miejscu, bezbłędnie wyczuwając zapotrzebowanie kobiet na te, a nie inne artykuły czy zabiegi kosmetyczne.

 

Kobiety sukcesu

Arden i Rubinstein nigdy się nie spotkały, co nie przeszkadzało im serdecznie się nienawidzić i rywalizować o względy klientek aż do śmierci. Dla Madame Rubinstein Arden była zawsze „tą kobietą”, Madame dla Arden była „tą drugą”. W ich biografii znajdujmy wiele podobieństw. Obie wywodziły się z biednych, wielodzietnych rodzin, z których wyniosły jednak umiejętności analityczne oraz wytrwałość dążeniu do celu. Nie jest tajemnicą, że obie były perfekcjonistkami i pracoholiczkami, zorientowanymi na bogactwo bezwzględnymi bussines woman. Arden była kapryśnym pracodawcą wyrzucającym ludzi za byle przewinienie, dlatego o karierze u Arden mawiało się jako o „spacerze przez drzwi obrotowe”. Madame była z kolei skrajnie skąpa, kupowała przecenione pończochy za 90 centów, skromnie opłacała nawet oddanych wieloletnich pracowników, jednocześnie posiadając wystawną rezydencję udekorowaną od stóp do głów dziełami Dalego, Degas’a, Chagalla, Klee i Picassa, kolekcje kreacji, pereł i biżuterii szacowaną ówcześnie na 50mln dolarów. Wszystkie wydatki na swój wizerunek wpisywała oczywiście w koszty działalności, za które otrzymywała zwrot podatku od urzędu skarbowego NY. Obie były genialnymi strategami finansowymi i graczami giełdowymi. Madame zaczynała swój dzień od analiz giełdowych osobiście zlecając swoim maklerom odpowiednie transakcje. Miss Arden dzięki mistrzowskim posunięciom zarobiła w czasie krachu na Wall Street aż 6 mln dolarów.

 

Multimilionerki, cesarzowe piękna i władczynie kilkudziesięcio-tysięcznych armii specjalistów w swoich konsorcjach. Jednocześnie skrajnie samotne, dwukrotnie rozwiedzione kobiety, bez kontaktu z własnymi dziećmi, całą swoją energię poświęcające pracy zawodowej, nie umiejące ułożyć sobie życia z mężczyznami, prawdopodobnie z zemsty wykorzystujące swoją władzą do aktu modliszki przeciw męskim współpracownikom, doprowadzając ich na skraj załamania nerwowego ciągłymi modyfikacjami planów i ostentacyjnym brakiem zadowolenia z wciąż niewystarczających wyników finansowych. Żadna z nich nie była piękna, ich zdjęcia podlegały daleko idącym retuszom, miały jednak w sobie klasę, dystynkcję, obwieszone diamentami, ubrane w sobole budziły respekt i szacunek światowych elit biznesu.

 

Helena Rubinstein

Helena RubinsteinMadame Rubinstein przyszła na świat w Krakowie, w rodzinie żydowskiego kupca, gdzie nauczyła się rachunków, dokonywania transakcji, doglądania sklepu z naftą. Podobno robiła to lepiej od ojca. Tam także przyswoiła sobie złotą maksymę własnej matki: „Kobiety wpływają na świat dzięki miłości. Krem sprawi, że będziesz piękna, być piękną to być kobietą powtarzała nam wszystkim” pisze w swoim wydanym przed śmiercią pamiętniku. Idea ta stała się później podstawą marketingu Rubinstein bazującym na holistycznej koncepcji urody. Ów krem ten był podobno stworzony według ściśle tajnej receptury węgierskiego farmaceuty Lyskusky’ego, podarowany matce Madame przez słynną polską aktorkę Helenę Modrzejewską. Była to jednak jedna z romantycznych legend, jakie Madame wymyśliła na rzecz marketingu swojego wizerunku. Tym niemniej prawdą było, iż wszystkie osiem córek pani Rubinstein miały nieskazitelną cerę. Po wielu latach Chaja, jak nazywano Helenę w domu rodzinnym, zapewne sama wierzyła w to, co opisała w swojej biografii, iż była córką potentata branży bankowej i mieszkała w zamożnej dzielnicy Krakowa oraz, że to właśnie tam studiowała medycynę. Oczywiście nie jest to prawdą, gdyż wówczas kobiety nie miały jeszcze dostępu do edukacji wyższej. Ta historyjka idealnie pasowała jednak do samozwańczego, aczkolwiek nie bezpodstawnego, tytułu naukowca od urody, jak kazała się nazywać u szczytu kariery nowojorskiej prasie.

W 1902 roku Madame mając 18 lat wyjechała do rodziny w Australii, gdzie po długich i nudnych miesiącach, spędzonych na upalnej prowincji, miejscowe kobiety, o zniszczonej od słońca cerze, zainteresowały się sekretem młodej Polki, która obsesyjnie unikała słońca, zachowując alabastrową i delikatną skórę. Madame oczywiście wykorzystała swoją szansę i sprowadziła krem z egzotycznej Polski, na podstawie którego opracowała nową recepturę i powstał „Valaze” – krem, który zapewnił jej pierwsze sto tysięcy dolarów. Były to czasy, kiedy w sklepach dostać można było najwyżej mydło i puder ryżowy, a kobieta używająca szminki nazywana była ladacznicą. Jak się okaże po latach rzeczony krem nie miał w sobie żadnego z tajemniczych składników. Nisza rynkowa została jednak odkryta i wkrótce zamówienia zaczęły napływać lawinowo, także z Nowej Zelandii i wkrótce również z Anglii. Już w 1905 w Paryżu Madame otwiera swój pierwszy salon pielęgnacji urody. Europejska eksploracja rynku potoczyła się błyskawicznie- szybko był Londyn, Wiedeń, największe stolice i najmodniejsze kurorty Europy. W1914 po wybuchu wojny dociera za ocean, by na nowojorskim polu bitwy stanąć w szranki z niepokonaną Elizabeth Arden, szybko stając się niebezpiecznym przeciwnikiem z filiami salonów w największych amerykańskich miastach. Epicentrum wojny znajdowało się jednak przy nowojorskiej Piątej Alei, gdzie konkurentki prześcigały się we wprowadzanych innowacjach w swoich najbardziej luksusowych na świecie salonach pielęgnacji urody.

 

Elizabeth Arden

Elizabeth Arden Elizabeth Arden, a właściwie Florence Nightingale Graham, urodziła się w ubogim Ontario w Kanadzie w rodzinie potomka szkockich imigrantów. Zgodnie z tradycją rodzinną uczyła się w szkole pielęgniarstwa, krótko pracowała także jako pomoc dentystyczna. W 1909 roku nadarzyła się jednak okazja wyemigrować do brata, który osiadł w Nowym Jorku, z czego Florence skwapliwie skorzystała. Zaczynała jako kasjerka w salonie kosmetycznym ówczesnej władczyni branży kosmetycznej Eleonor Adair, gdzie zdobyła wiedzę na temat pielęgnacji skóry i produkcji kosmetyków. Już w 1910 założyła własną firmę i zgodnie z powiedzeniem szybko przerosła swego mistrza, a raczej bezwzględnie wykorzystała wszelkie zdobyte tam doświadczenia i podpatrzone pomysły rywalki. Nie wiedziała, że wkrótce na polu bitwy stanie dalece bardziej wymagający przeciwnik, z którym będzie walczyć o palmę pierwszeństwa w kosmetyce, idąc ramię w ramię do końca życia. Miss Arden, jak ją nazywano w towarzystwie, umiejętnie kreowała swój wizerunek. Swój życiorys podkoloryzowała do tego stopnia, że ostentacyjnie weszła do towarzystwa jako rzekoma arystokratka, karząc tytułować siebie per Lady. Zjednała sobie największych sojuszników nowojorskiej arystokracji oraz prasę zdobywając bezcenne kontakty z naczelną Vogue’a i innych poczytnych gazet tamtego okresu, a także zaangażowała się w kinematografię, umieszczając swoje produkty w rodzącym się show-biznesie. Zaangażowała się również w politykę zakładając Ligę Równości Politycznej, promując wszelkimi dostępnymi metodami swoje wyroby, robiąc pogadanki o urodzie nawet w Białym Domu.

W rzeczywistości ani Madame ani Miss Arden nie wygrała ponad półwiecznej rywalizacji, obie można śmiało nazwać triumfatorkami. Były one groźnymi graczami w rodzącej się branży kosmetycznej, miały na koncie dziesiątki, jeśli nie setki nowatorskich produktów i innowacji w dziedzinie już istniejących. Madame wynalazła między innymi wodoodporny tusz do rzęs, nowatorską, w czasach tuszu w kamieniu, spiralkę do rzęs, Arden puder w kremie i pomadkę automatyczną i wiele innych. Formuły trzech czwartych kosmetyków używanych przez dzisiejsze kobiety zostały wynalezione przez jedną bądź drugą wizjonerkę rynku. Obie kapitalistki zgromadziły pokaźne fortuny rzędu 100 mln ówczesnych dolarów(w przeliczeniu na dzisiejszą wartość pieniądza mld), podbiły światowe rynki, stworzyły marki, które przetrwały ponad wiek. Ich kariery bezsprzecznie można nazwać klasycznym awansem od pucybuta do milionera, co więcej osiągnęły spektakularny sukces w świecie, gdzie nie było miejsca kobiet w biznesie. Zmarły w samotności, zdziwaczałe i opuszczone przez bliskich, chyba jednak nie do końca usatysfakcjonowane swoim losem…